Jak liście opadały powieki kruszyła się czułość spojrzeń
drżały pod ziemią jeszcze zduszone gardła źródeł
na koniec zamilkł głos ptaka ostatnia szczelina w kamieniu
i wśród najniższych roślin niepokój zmarł jak jaszczurka
pionowe linie drzew na horyzontów wadze
ukośny promień padł na zatrzymaną ziemię
Okno zamknięte jest Stanął zimowy ogród
Oczy wilgotne są i mały przy ustach obłok
- jaki to pasterz wyprowadził drzewa Kto grał
tak aby wszystko pogodzić rękę gałąź i niebo
formirtgę pewną jak ramiona zmarłej
północny niesie Orfeusz
tupot anielskich ponad głową stóp
jak łuska skrzydeł leci śnieg
cisza jest linią doskonałą która
porówna ziemię z gwiazdozbiorem Waga
zimowym sadom pąki spojrzeń - niech miłość nas już nie kaleczy
okrutnym losom włosów garść - niech spala się w powietrzu czystym
sobota, 23 stycznia 2010
sobota, 16 stycznia 2010
czwartek, 14 stycznia 2010
Ogrody w poezji: Zbigniew Herbert "Zimowy ogród II"
zastukał pazur mrozu w oko
oko otwiera się na ogród
drzewa dla zmysłów nieruchome
wirują szybko w lekkim szkle
i tylko pazur nieostrożny
objaśnia lot zerwanym szronem
nie ma już ziemi lepkich łap
które się grzebią w trupach kwiatach
za chmurę śniegu uniesieni
na linach lekkich grawitacji
i tylko chwilę czarne pnie
i tylko głuchy jak bas konar
przypominały ziemi głos
nim je ogłuszył mrozu ogień
z rombów trójkątów ostrosłupów
na przekór-niespokojnej linii
włosów przez które cieknie krew
jedwabiom w nierozumnych fałdach
zielonej trumnie dla motyla
z rombów trójkątów ostrosłupów
odbudowano mądry ogród
diamentem spina sieć płaszczyzna
nie będzie wołał już owadów
na uczty miodu i trucizny
powitać mróz gdy tobie ptakom
wyjmuje wprawnym dziobem serce
jak gniazda łamie ślad na drodze
i rozkazuje iść po rzece
z czarnego pnia z ciężkiego ciała
wyrasta gałąź biały oddech
by marzeń wszystkich naszych atom
z powietrzem znowu się połączył
oko otwiera się na ogród
drzewa dla zmysłów nieruchome
wirują szybko w lekkim szkle
i tylko pazur nieostrożny
objaśnia lot zerwanym szronem
nie ma już ziemi lepkich łap
które się grzebią w trupach kwiatach
za chmurę śniegu uniesieni
na linach lekkich grawitacji
i tylko chwilę czarne pnie
i tylko głuchy jak bas konar
przypominały ziemi głos
nim je ogłuszył mrozu ogień
z rombów trójkątów ostrosłupów
na przekór-niespokojnej linii
włosów przez które cieknie krew
jedwabiom w nierozumnych fałdach
zielonej trumnie dla motyla
z rombów trójkątów ostrosłupów
odbudowano mądry ogród
diamentem spina sieć płaszczyzna
nie będzie wołał już owadów
na uczty miodu i trucizny
powitać mróz gdy tobie ptakom
wyjmuje wprawnym dziobem serce
jak gniazda łamie ślad na drodze
i rozkazuje iść po rzece
z czarnego pnia z ciężkiego ciała
wyrasta gałąź biały oddech
by marzeń wszystkich naszych atom
z powietrzem znowu się połączył
Subskrybuj:
Posty (Atom)